Babcia Marysia – mentor przyrody i świata

„Jeśli dziecko ma zachować wrodzoną ciekawość świata … potrzebuje towarzystwa przynajmniej jednego dorosłego, który podziela tę pasję, odkrywając na nowo radość, emocje i tajemnice świata, w którym żyjemy”.

 Rachel Carson

Babcia Marysia-mały wzrost i wielkie serce

Babcia Marysia niewielkiego wzrostu, z przygarbionym grzbietem od bagażu doświadczeń kobieta, o wielkim, a mogę śmiało rzec przeogromnym sercu. Mój pierwszy i wielki przyjaciel, który parę lat temu opuścił ten świat. Z każdym rokiem coraz bardziej tkwi we mnie przekonanie że był to anioł zesłany na ziemię mający za zadanie pokazać mi rzeczywistość z tej lepszej strony. Jej osoba, styl bycia i to serce o którym już pisałam, wpłynęły na ukształtowanie mojego życia i tego jak teraz ono wygląda.

Babcia była nie tylko babcią, ale sąsiadką, powierniczką pierwszych tajemnic, lekarzem, kucharzem, towarzyszem małych podróży i adwokatem, kiedy zachodziła taka potrzeba. Za jej drzwiami krył się spokój i inny świat. Analizując swoje dzieciństwo wiem, że była moim mentorem, który prowadził mnie przez życie próbując zakorzenić we mnie wartości takie jak szacunek, empatia i  zgoda z naturą z którą ona kochała obcować każdego dnia.

W czasie kiedy dorastałam, rodzice ciężko pracowali, aby zapewnić nam byt. Ja z babcią byłyśmy na siebie skazane. W okresie wiosenno letnim w domu tylko spałam, całe popołudnia spędzałam na podwórku przed domem. Ona siedziała z boku obserwowała i czasami tylko dyskretnie nakierowywała, kiedy coś szło w złym kierunku. To była jej tak ogromna zaleta, zwrócić uwagę, a jednak w taki sposób, aby druga strona z radością szła wskazanym przez nią torem. Do dziś pamiętam, kiedy dowiedziała się o moich pierwszych miłościach. Zawołała mnie siedząc na huśtawce, słonko prażyło, a ona na mnie z uśmiechem spojrzała i rzekła, ”a powiedz mi ty go kochasz?”. To był chyba pierwszy raz, gdy zapytała mnie tak po prostu wprost, a rumieniec wyskoczył zarówno na jej jak i mojej twarzy.

Babka lacentowata

W jej letniej kuchence leżała książka „ Leki z domowej apteki”. Ta encyklopedia zdrowia była jej sposobem na zdrowe i długie życie. To ona pokazała mi jak wygląda babka lancetowata i zdradziła, że ten spory zielony liść leczy rany jak nic innego. Razem zbierałyśmy dziurawiec, który w starym garażu suszył się przez całe lato. Poranki wakacyjne to były śniadania w letniej kuchni, gdzie siadało się na wielkim kufrze i zajadało barszczem z młodymi ziemniakami. O naturze wiedziała chyba wszystko. Przewijała się ona w kuchni, w domu, w całym jej życiu.

Patrząc wstecz żałuję, że tych rozmów z nią nigdy nie nagrałam, jej historie były niesamowite. Była małomówną osobą, ale kiedy już otwierała się na swojego współtowarzysza, to zawsze były to historie których słuchało się z zapartym tchem.

To ona pokazała mi świat, który nie jest pusty. Pokazała świat pełen wartości, świat dobrych ludzi. Ona zawsze pamiętała że 5 lutego, na Agaty schną na płocie szmaty, a wróbelki jej doniosły że to ja świętuję. W tym dniu zawsze czekała na mnie ze słodką bombonierką.

To ona pokazała mi, że 10 letnia dziewczynka może zrobić mielone kotlety i jadła je z taką dumą i smakiem, że czułam się jak mistrz kuchni.

Ciepło, miłość, zrozumienie- to spojrzenie którym obdarzała ludzi wokół siebie

Ta moja babcia słuchała mojego śpiewu i gry na organach. Każdy inny słuchacz dawno uciekł by z krzykiem do lasu w poszukiwaniu ciszy, bo głosu to niestety nigdy nie miałam, a z wiekiem jest gorzej😊. To moja babcia kryła mnie kiedy kilka razy wracałam z psem, albo kotem znalezionym na śmietniku i pomimo delikatnych oporów zawsze dawała mu dom żeby mi pomóc.  To moja babcia piekła chleb z chrupiąca skórką, a potem  ukrywała do wystygnięcia pod ściereczką- zniknięcie górnej warstwy potrafiła wybaczyć. Dała mi coś bardzo cennego, siebie swój czas i zrozumienie. Dała mi piękne dzieciństwo.

Chociaż jej skrzypiące pomarańczowe drzwi zamknęły się na zawsze i nigdy już za nimi nie stanie, wiem że jest, że czuwa. Pisząc ten tekst widzę jej uśmiech, czuję jej obecność. Ta moja babcia, to moja przyrodniczka, moja przyjaciółka, moja powierniczka.

Marysia i Stasio- niby ich dwoje, lecz jedno serce wygrywające ten sam rytm.

Dziękuję Ci babciu, że byłaś w moim życiu. Dziękuję Ci za każdą chwilę. Dziękuję za tajemnice świata, które pokazałaś najpiękniej jak umiałaś. Spaceruj ze swoją laseczką, po niebiańskich łąkach z ukochanym Stasiem. Babciu taki mentor przyrody i świata jak Ty zdarza się tylko raz dziękuję że byłaś.

Twoja na zawsze wnuczka Agata

Comments

  • siostry 1 2 3
    22 marca 2020
    reply

    Bardzo wzruszająca opowieść…

  • Ula
    25 marca 2020
    reply

    Agatko, pięknie napisane! Przypomniały mi się liczne wakacje na wsi u mojej babci! Jak bardzo mi tego brakuje! Czas płynął wtedy zupełnie inaczej 🙂

  • Ela
    27 marca 2020
    reply

    😉 babcia kochana

  • Ania
    27 marca 2020
    reply

    Pięknie napiasane. Czekam na więcej.

  • A.
    27 marca 2020
    reply

    Miałem przyjemność poznać obydwoje. Dziadek jak uścisnął rękę to aż kości trzeszczały. 🙂

  • Józik P
    2 kwietnia 2020
    reply

    Pięknie napisana autentyczna opowieść o empatii Babci do wnuków a także do bliskich i każdej żywej istoty. D z i ę k u j e m y.!

  • Józik P- zięć
    2 kwietnia 2020
    reply

    Bardzo piękne i autentyczne słowa.Cała prawda o Osobie kochanej przez wszystkich, posiadającą ogromną empatię do osób bliskich, znajomych i wszystkich istot żywych. Człowiek głębokiej wiary. Nie posiadała żadnych wrogów. Dziękujemy za Jej obecność w naszym życiu.
    D z i ę k u j e m y autorce bloga.

  • siostry 1 2 3
    10 kwietnia 2020
    reply

    Podobają mi się wszystkie artykuły. Kiedy będzie nowy?

Post a Comment