O pająku Witkacym co pajęczyny tkał „cacy”
Kto nie kocha bajek? Chyba w każdym z nas siedzi cząstka dziecka i niech już tak zostanie! Ten dziecięcy pierwiastek, to piękny element każdej duszy. Uśmiech bez weryfikacji czy warto, czy wypada. Moc pomysłów, które rodzą się w jednej sekundzie, by w drugiej być już zrealizowane.
Zdecydowanie – dziecięca dusza to coś pięknego.
Kiedy mam możliwość zakraść się do dziecięcego świata, robię to z czystą przyjemnością. Mój mąż uważa, że nadal siedzi we mnie dziecko, a życie ze mną to bajka. Zgadzam się z nim w 100 procentach i niech tak pozostanie. Lubię tę cząstkę siebie, która zakrada się w otchłań głowy i wymyśla historię nie mające szans by się ziścić w prawdziwym świecie. Ale jak pięknie jest marzyć. Zazwyczaj wolna chwila, kiedy mój umysł łapie reset, to ta bardzo późnym wieczorem pod prysznicem. Strugi wody usuwają ciężar dnia, robiąc miejsce twórczemu szaleństwu.
Weno – przyjaciółko moja
Ten wierszyk również powstał pod prysznicem. Wersety zaczęły składać się same, a ja w tempie antylopy wyskoczyłam z łazienki w poszukiwaniu długopisu. Musiałam szybko spisać swoje myśli – zanim przebiegną dalej. Tak powstała pierwsza część. Druga już spokojniej z kartką w ręku. Moja wena miała szalone tempo, wierszyk powstał w niespełna 30 minut.
Tematykę wiersza podsunęło życie. Spotkanie z pająkiem w kącie, dręcząca mucha która postanowiła wstać po zimowym śnie. A biedronka? Jej istnienie zainicjowały moje dzieci, robiąc tego dnia szpital dla obolałych zwierząt znalezionych w trawie przy domu. Pierwszym pacjentem była właśnie biedronka z uszkodzonym skrzydłem.
Moja dusza rymem pisana
Lubię tworzyć na potrzeby moich dzieci, lubię tworzyć dla samej siebie – to dla mnie sposób na relaks. Już jako dziecko, z siostrami na maszynie do pisania tworzyłyśmy łzawe wiersze. W szkole średniej śpiewałam koleżankom z pokoju nieskładne rymy, czy też tworzyłam piosenki na cześć ich imion. Jako dorosła kobieta piszę swoim dzieciom. Moja córka marzy o tym, żebyśmy kiedyś wydały swoją książeczkę z bajkami. Ona namaluje obrazki, ja napiszę treść. Kto wie może spełnimy swoje marzenie, małymi kroczkami podążamy w jego kierunku. Wy też nie bójcie się marzyć! Pozwólcie czasem waszej dziecięcej cząstce zaszaleć.
Zostawiam was z moim wierszykiem. Mam nadzieję że pajączek wywoła uśmiech na waszych twarzach. Może spodoba się waszym dzieciom. Ciocia Agata pomysłów ma moc i nie zawaha się ich zrealizować!
O pająku Witkacym co pajęczyny tkał cacy, o muszce Brzęczyuszce, oraz biedronce uczulonej na słońce
Opowieść w drewnianej chatce się zaczyna,
mieszkała sobie tam pewna rodzina.
Mama tata i dwie dziewczynki wyjątkowe,
lecz był ktoś jeszcze, kto zaprzątał im głowę.
Hałasy brzęczenie i dźwięki wszelakie,
od pewnego czasu denerwowały tatę.
Postanowił sprawdzić co w chatce się dzieje,
uwaga, uwaga rzekł, chyba oszaleję!
Ze strachem obejrzał kąty swego domu,
podszedł cichutko do ściany nie mówiąc nikomu.
Spojrzał, a tam Witkacy zeskoczył zgrabnie na podłogę z desek,
i pędzi i kręci się niczym mały piesek.
Tato już ze spokojem zwołał resztę domu,
słuchajcie moje drogie, on nie wadzi nikomu.
A kto to, a kto to? Dziewczynki pytają,
no jak to nie wiecie – przecież to zwykły pająk.
Ale jak to, tato skąd te przypuszczenia?
Czytałem dużo książek, znam te stworzenia.
Czarne nogi, niezmiennie szybki chód,
uciekł by od nas, gdyby tylko mógł.
Wielce oburzony nieproszony gość się podnosi,
nie jestem zwykły pająk, to o pomstę się prosi.
Moje imię Witkacy, które pochodzi stąd,
że artystycznie z pajęczyny tkam cały dom.
Niczym płótna malarskie z nich maluje na ścianie,
talent ten mistrzowski odziedziczyłem po mamie.
W młodości pajęczyny budowała wyśmienite,
w konkursie raz wygrała medal z różowych nitek.
W jury zasiadała wtedy muszka brzeczyuszka, co najlepsza w fachu tkania była,
To ona tak pięknie pracę mamy oceniła.
Wadę jednak dużą mucha miała,
zasad BHP nigdy nie przestrzegała.
Skończyło się to kruchym jej żywotem
wpadła w pajęczynę tuż nad waszym płotem.
Jeszcze wam się zwierzę, skoro rozmawiamy.
Mam problem z biedronką co nie słucha się mamy,
i rzekłbym że zawsze stosunki przyjazne zawieram,
jest jednak coś co mi bardzo doskwiera.
Ta biedronka ciągle mi zawadza,
w tkane pajęczyny swe paluszki wsadza.
Tłumaczy mi niezmiennie że od słońca z daleka się chowa,
powiem wam skrycie, od jej łobuzerstwa boli mnie już głowa.
Pytałem ją wiele razy, co mamusia na to,
A ona mi rzecze – mama na to jak na lato.
Opalać mi się tylko zabroniła,
bo matka natura tak mi uczyniła,
że kropek czarnych noszę kilka na grzbiecie
i muszę uważać, bo mi słońce je spiecze.
Czy mnie przekonała, powiedzmy że tak!
Zawarliśmy ze sobą pokojowy pakt.
Morał z tej bajeczki tka się sam znakomicie,
matka natura urządziła tak życie,
że każde stworzenie ścieżki swoje znaczy.
Bez względu na to, czy to pajączek Witkacy,
czy muszka która bzyczy nad głową,
czy też biedronka, co jest lata ozdobą.
Każdy miejsce w przyrodzie dostał w dniu świata tworzenia,
tak jest od milionów lat i niech się nie zmienia!!!
Ania
Jestem pod ogromnym wrażeniem 😊 Brawo!!!
Agata Markiewicz
Dziękuje bardzo za tą opinię. Jest mi bardzo miło.
siostry 1 2 3
Świetna bajka.Mogę prosić bajkę o mrówce,pszczole i jeżu? 🙂
Agata Markiewicz
Córciu dziękuję za komentarz, obiecuję że się postaram.:*